Ma na imię Ewa, rocznik 1957, niedlugo skończy 55 lat. Ta lalka to prezent gwiazdkowy jednej z moich starszych sióstr. Ewa w domu była od zawsze odkąd pamiętam. W czasach mojego dzieciństwa zajmowała zaszczytne miejsce na łóżku w sypialni jako ozdoba. Pamiętam łóżko w sypialni, przykryte żółtą narzutą na której była narzucona koronkowa, biała kapa, robiona na szydełku, albo drutach,a na niej na środku siedziała Ewa. Ot taka była wtedy moda. Nie bawiłam się Ewą, bo Ewa była lalką ozdobą i nawet nie pamiętam, aby bawiła się nią jej właścicielka. Ja miałam swoje miniaturowe lalki i "murzynki" i lalkę Gosię otrzymaną w spadku po starszej siostrze. Miałam też jakiegoś misia wypchanego trocinami, ale nie przeżył operacji. Przyszło mi kiedyś do głowy być lekarzem i zrobić operację, miś był pacjentem. Rozcięłam misiowi brzuszek, wysypały się trociny. Zszywanie brzuszka pomogło na krótko, miś kaleka już nie był taką atrakcyjną zabawką. Żałowałam jednak tego, że zepsułam misia.
Moich lalek już dawno nie ma, a Ewa przetrwała. Dziś ubrana w nowoczesne dziecięce body mieszka w opuszczonym pokoju "na górce".
Jest sporo starsza niż ja i wciąż wygląda tak samo jak 55 lat temu.
chyba każda z nas pamięta taką lalkę na łóżku w sypialni... gdzieś... niekoniecznie we własnym domu ( w blokach nie było miejsca na łózka...
OdpowiedzUsuńprzynajmniej nie padały ofiarami niedoszłych małych fryzjerek...
ewentualnie flamastrowych wizażystek...Twoja jest w idealnym stanie!
W idealnym bo mało używana była, wszak siedziała na łóżku:)
UsuńMarzyłam jako dziecko o takiej lalce z prawdziwą buzią. A bawiłam się autkiem lego i gumowym krokodylem :D
OdpowiedzUsuńZa moich czasów to klocki lego nie istniały, były drewniane i takie plastikowe jak lego, ale nic się kleić nie chciały:)
UsuńW okolicy też wszyscy mieli drewniane, a i zwykłych lego u nikogo nie pamiętam, ale ten samochodzik odnalazłam w zeszłym roku na allegro własnie w zestawach lego. Identyczny, więc musiał być tej firmy :)
UsuńMoja też siedziała na łóżku w niedzielnej sukience!!! No cóż nawet to nie uchroniło jej przed młodszym pokoleniem.Pozdrawiam -Beata
OdpowiedzUsuńJa byłam najmłodsza, nie miał kto rozbroić, a mnie nie pozwolono, nawet jej nie traktowałam jak zabawki, taka była "piękna i ważna"
UsuńŚliczna, bardzo lubię celuloidy, wręcz się w nich podkochuję ostatnio:)Mam ich kilka w swoim zbiorze, w tym przedwojenną lalkę mojej mamy:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za odwiedziny, będę zaglądać, dużo tu moich klimatów.
Pozdrawiam ciepło
Miło mi bardzo i zapraszam serdecznie:)
UsuńWięcej , więcej , więcej starych lalek i zabawek poproszę ;)
OdpowiedzUsuńcudna lalka!
OdpowiedzUsuńMiałam taką samą lalkę (na pewno z twarzy identyczną). Miała na imię Halina. Był bardzo duża, większa od nas zanim poszliśmy do szkoły. Nie przetrwała niestety. Była naprawiana, ale eksperymenty medyczne mego brata, który po zarzuceniu pomysłu zostania duchownym, postanowił zostać lekarzem. Nasz wielki Miś z brzuchem pełnym trocin spleśniał od zastrzyków wodnych, które mu z kolei ja ordynowałam na wyraźne polecenie domowego lekarza.
OdpowiedzUsuńOwca
Widzę, że wtedy dzieci bawiły się bardzo podobnie, w dom, w lekarza, w sklep.......
UsuńJa w dzieciństwie nie miałam nawet klocków. Bawiłam się klamerkami . Z nich budowałam wieże :):)
OdpowiedzUsuńKiedyś dzieci potrafiły bawić się byle czym, rozwijały wyobraźnię, pisały scenariusze do swoich zabaw. Dziś bezmyślnie klikają w klawiaturę. Dużo takich znam.
Usuń