środa, 11 stycznia 2017

Od fotografowania do malowania

Do kapliczek ciągnęło mnie od dawna. Można powiedzieć, że od dziecka. Ciekawiły mnie jako formy, tchnęły jakąś tajemnicą, która rozbudzała wyobraźnię.
W mojej wsi, o ile dobrze pamiętam były trzy kapliczki, jedna ze świętym Antonim, dwie z Matką Boską. Szczególnie podobała mi się ta z Antonim, stała przy przystanku autobusowym,w krzakach bzu. Była ogrodzona płotkiem z furtką  i często sobie na nią patrzyłam.
Kiedy nastała era aparatów cyfrowych krążąc po różnych miejscach zaczęłam je fotografować, a jakiś czas temu naszła mnie ochota na ich malowanie. Z różnym skutkiem, te pierwsze, nieporadne, zawisły w Kaczorówce - miejsca jest dostatek, a drzew wiele. Potem kilka poszło w ręce znajomych i przyjaciół - spodobały się, a mnie spodobało się, że podczas ich malowania zapominam o kłopotach, nerwach, szumie i chaosie, który produkuje wielkie miasto.
Jeśli mam trochę wolnego czasu, a wena dopisuje, to siadam wieczorami i maluję.

Skąd wzięły się kapliczki?

W zasadzie nie wiadomo, kiedy zaczęto budować kapliczki. Geneza tych obiektów kultu jest bowiem bardzo stara i niezbyt jasna, posiadająca przynajmniej kilka sugerowanych źródeł.

Według jednej z wersji, nazwa „kapliczka” wywodzi się od łacińskiego wyrazu ~cappa, czyli płaszcz. Domniemywa się, że chodzi tu o płaszcz św. Marcina, biskupa z Tours, który przechowywany był w specjalnej celi – pomieszczeniu wewnątrz specjalnego, niewielkiego kultowego budynku o charakterystycznych kształtach, zwanym właśnie „kaplicą”.
Według innych przypuszczeń  św. Ambroży, biskup Mediolanu z II poł. IV wieku wspominał o kapliczkach jako o miejscach kultu. Zgodę na odprawianie nabożeństw przy kapliczkach zatwierdził synod w Agde w początkach VI wieku.
Istnieją też hipotezy dopatrujące się przedchrześcijańskiej genezy kapliczek. Według nich, np. rzadko spotykany na Warmii typ kapliczek słupowych (kapliczek umieszczonych na drewnianych lub murowanych wysokich słupach), jest niezwykle podobny do pogańskich słupów kultowych.
Co, ciekawe, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa uważano kapliczki za siedziby demonów.
W okresie późniejszym, kapliczki ustawiano na skrzyżowaniach dróg, w miejscach objawień religijnych lub ważnych dla społeczności lokalnej wydarzeń.
Tyle o kapliczach mówi Wikipedia.

Cały czas szukam swojego stylu, próbuję - do niedawna nie bardzo umiałam pędzel trzymać w dłoni, ot, tyle, aby pomalować sztachetkę w płocie, ale powolutku, pomalutku...

Jak wyglądały te pierwsze można zobaczyć w zakładce Galeria.

Te niżej to wyroby całkowicie własne, zbudowałam je  i pomalowałam sama.

Święty Franciszek.



 Święty Roch.


Święta Rita.


środa, 19 grudnia 2012

Jeszcze jedna staruszka


Staruszka jeszcze nie jest  rozszyfrowana, numer seryjny jest bardzo słabo widoczny.
Nie jest sprawna to tylko górna część, będzie potraktowana, jako ozdoba.


Powolutku, robi mi się nowa kolekcja?

sobota, 15 grudnia 2012

Eleonora i Salomea

Takie to oto nowe lale mam do swoich zbiorów. Ta w białej sukience jest wyjątkowo urodziwa i ma sygnaturę.

                                                    Eleonora


Ta w mikołajowym ubranku pasuje w sam raz do świątecznego wystroju.

                                                     Salomea

Powolutku zaczynają mi się kończyć ciotczyne imiona, którymi obdarzyłam poprzednie lalki.
Dlatego te nowe nazwę imionami moich ulubionych nauczycielek.
Ta w białej sukience niech będzie Eleonorą, to imię mojej nauczycielki z pierwszej i drugiej klasy szkoły podstawowej. Kiedy rozpoczęłam naukę w drugiej klasie Pani Eleonora przeszła na emeryturę. Uczyła całe pokolenia, mojego ojca, moje starsze rodzeństwo. To ona uczyła mnie czytać i pisać, oczywiście w pierwszej klasie tylko i wyłącznie atramentem z kałamarza i piórem ze stalówką, to u niej na lekcji lepiłam z plasteliny Plastusia, którego potem nosiłam w piórniku. Przeżyła wielu swoich uczniów w tym mojego ojca,  Pani Eleonora dobiega do 100- ki, urodziła się w 1915 r. i mimo, że już nie wychodzi z domu nadal cieszy się  zdrowiem. Pani Eleonora uczyła jeszcze przed wojną. W czasie okupacji tajne nauczanie  dla dzieci z rodziny i sąsiedztwa rozpoczęła  w 1940 roku. Po wyzwoleniu tych ziem już w lutym 1945 roku rozpoczęła nauczanie w szkole dla 155 dzieci i aż do maja prowadziła je samodzielnie.
 Wszystkiego dobrego Pani Eleonoro:)

Ta druga dostanie imię po mojej Pani "psor" z liceum.... imię wtedy dziwne mi się wydawało, ale dziś mi się podoba. Salomea, tak miała na imię moja geograficzka i żadna inna, ani wcześniej, ani później nie potrafiła tak wspaniale nauczać geografii. Nawet bardzo chciałam tą geografię studiować:). Do dziś pamiętam jak Pani profesor obrazowo opisywała wybuchu wulkanu Krakatau, dzięki niej geografia była przedmiotem, na który chodziło się z przyjemnością. Wiem tylko, że Pani Salomea do pracy stawiła się już 24 stycznia 1945 roku, czyli kilka dni po wyzwoleniu. Tuż po mojej maturze przeszła na emeryturę. Nie wiem, czy jeszcze żyje.

Miałam jeszcze kilku wspaniałych nauczycieli, takich którzy kochali muzykę Chopina i zarażali nią swoich uczniów, organizowali koncerty, gdzie zjeżdżały sławy, takich, których wtedy nie cierpiałam, ale dziś wiem, że byli świetnymi fachowcami. Pewnie za jakiś czas powspominam ich tutaj.

Pozdrawiam przedświątecznie wszystkich zaglądających do mnie.

piątek, 14 grudnia 2012

Mniała baba pofajdoka.....


Mniała baba pofajdoka roz dwa trzi wsadziła go na prosiaka roz dwa trzi prosiak lata jak szlaluny roz dwa trzi bo ma łogun zakryncuny roz dwa trzi........

podśpiewując taką to sobie mazurską pieśń możemy wędrować po Szczytnie śladem Pofajdoków.
Co to takiego ten Pofajdok? Ono dawniej, albo drzewiej, jak kto woli, na Warmii i Mazurach Pofajdokiem nazywano "postrzelonego" młodzieńca, najczęściej kawalera, trochę roztrzepanego, chodzącego własnymi  drogami, ale uśmiechniętego i skorego do pomocy. W innych regionach Polski takiego młodzieńca nazywano Sowizdrzałem.
Pofajdoki są nowym symbolem oraz  elementem promującym miasto Szczytno. Są to niewielkie skrzaty, które znajdują się w różnych miejscach miasta. Pierwsze pojawiły się w 2008 roku, przedstawiają scenki od humorystycznych po historyczne i jest ich obecnie trzynaście.




Sympatycznie się miasto promuje prawda?

piątek, 26 października 2012

Popatrzmy na ściany

    Chyba w każdym mieście są stare kamienice. Co jakiś czas przychodzi komuś do głowy, żeby je burzyć, totalnych ruder nie opłaca się przecież remontować. Kamienice często są przyklejone ciasno jedna do drugiej i jak jednemu z właścicieli przyjdzie do głowy, żeby zburzyć swoją to nagle ta druga obok dostaje w prezencie ścianę w całej okazałości widoczną z ulicy, która kiedyś była w czyimś pokoju, kuchni, łazience....             
     Sterczą z tych ścian jakieś rury, rurki, przewody elektryczne, czasem kontakty lub włączniki prądu, takie stare, przekręcane z czarnego ebonitu. Czasem też na takiej ścianie pozostaje wystrój czyjegoś domostwa., widać dokładnie kolory ścian w poszczególnych pomieszczeniach. Podczas jednej z wędrówek, której celem było fotografowanie starych kamienic natknęliśmy się na taki oto obrazek. 
   W centrum miasta, na jednej z ruchliwszych ulic, zburzono jakiś czas temu kamienicę, nie wiem, czy lokatorzy wyprowadzali się w pośpiechu, ale zapomnieli zdjąć ze ściany krzyż z Jezusem. Widać, że pomieszczenie, pewnie pokój, malowany był na żółto, może to był  pokój gościnny, może sypialnia, a na niej pozostał biały krzyż, na którym to przysiadały i odpoczywały miejskie gołębie. Ściana znajdowała się na wysokości drugiego piętra i tylko Ci, co idąc mają zwyczaj zadzierania głowy do góry mogli podziwiać ten niecodzienny obrazek. 
    Dziś ta ściana jest już odnowiona i powieszono na niej reklamę, ale w takim stanie jak na zdjęciu ściana trwała przez kilka lat. Nie wiem, co stało się z krzyżem..........





Dobrej nocy, dziękuję za wizyty i witam serdecznie nowych obserwatorów. 

niedziela, 21 października 2012

Pamiętacie odbojniki? Krasnala? To mam kolejną porcję:)

Pamiętacie krasnala? Korzystając z pięknego jesiennego dnia, wybraliśmy się na długachną, pieszą wycieczkę po naszym wielkim mieście w poszukiwaniu krasnali tudzież innych odbojnic. Po tej stronie rzeki bardzo starych kamienic coraz mniej, szczególnie w takiej odległości, coby pieszo można było dojść. Jednak kręcąc się  po zaułkach i tyłach dużych, śródmiejskich ulic spotkaliśmy je, znaczy się krasnale i odbojnice o innych kształtach.
Znalazłam krasnale, ale te nie miały wybitego roku, odczytałam tylko słowo "odlewnia", a następnego już nie dałam rady...


Odbojnice z serii "kule", też były, każda ma troszkę inny ornament.






  To jedne z prostszych odbojnic, już nie takie finezyjne jak krasnale czy nawet kule.



 A to jeszcze jedna odbojnica w kształcie kuli na tle ściany z reklamą w postaci okienka, w którym zamieszkały (dość dawno chyba) głowy manekinów. Reklamują układanie koków, czesanie peruk....